Ostatni wpis na m4txblogu był wpisem o zakończeniu konkursu Google Code-in 2013. Zapowiedziałem wtedy wpis o wycieczce, która była główną nagrodą w konkursie, a zatem… here it is!
Generalnie…
Pierwszą informacją o tym, że zostało mi się Grand Prize Winnerem, otrzymałem w postaci E-maila zatytułowanego „Congratula
rozmowa z kasjerką w jednej z kawiarni tejże sieci– What’s your name?
– Mateusz. – popatrzyła pytającym wzrokiem, więc przeliterowałem – M-A-T-E-U-S-Z. It’s a polish name.
– Oh, that’s a cool name!
Dzień 0
Jak już wspomniałem, wszelkie eventy odbywały się od 13 do 16 kwietnia, a Google opłacał 4 noce w hotelu, co dawało 1 dodatkowy dzień na… cokolwiek. Dzień ten można było wybrać, zatem był to albo 12, albo 17 kwietnia. Mój wybór padł na 12 kwietnia – w ten dzień więc dotarłem do San Francisco, „otwarcie” Grand Prize Tripa było nazajutrz…
Dzień 1
Otwarcie rozpoczęło się niemal punktualnie o 17:30, jednakże już kilkanaście minut wcześniej można było spotkać przed przygotowaną salą czekających ludzi. Przygotowaną salą było Hospitality room w tym samym hotelu, w którym byliśmy zakwaterowani. Przy wejściu do sali powitały nas Stephanie Taylor oraz Cat Allman, czyli dwie z kilku osób odpowiedzialnych za organizację i przygotowanie konkursu. Samo otwarcie rozpoczęło się mniej-więcej godzinnym czasem na jedzenie przygotowanych smakołyków.
Po czasie spędzonym na jedzeniu i poznawaniu innych Grand Prize Winnerów i ich rodzin, rozdane zostały plecaki pełne swagu, po czym zorganizowana została pewna gra. Gra polegała na tym, że otrzymaliśmy listę opisów osób (np. „Can paint”, „Has a dog”, „Can speak fluently 3 or more languages”, etc.), i należało znaleźć osobę, która pasuje do danego opisu, po czym wpisać jej imię. Wygrywały 2 osoby, które zebrały największą ilość imion. Nagrodą w grze były jakieś drobne maskotki; głównym celem zabawy bowiem było zacząć rozmawiać z innymi ludźmi… 🙂 Zwycięzcy mieli po 18 imion; mi niewiele zabrakło, gdyż mogę się pochwalić liczbą zebranych osób równą 16. Po grze natomiast zostało rozdane jeszcze więcej swagu, i – co było pewnym zaskoczeniem dla większości osób – Chromebooki Samsunga.
W pierwszym dniu otrzymaliśmy także kilka przydatnych dokumentów, m.in. rozpiskę eventów na najbliższe dni.
Dzień 2
Kolejny dzień był dniem pobytu w Googlepleksie. Całość rozpoczęła się spotkaniem w lobby hotelu o 7:30, rozdaniem identyfikatorów dla każdej osoby oraz śniadaniem, po czym wszyscy wsiedli do autobusu by w końcu dotrzeć do Mountain View po około 50 minutach. Zanim jednak przyjechaliśmy do Google Building 1900, gdzie miała się odbywać większość zaplanowanych na ów dzień eventów, jeździliśmy przez chwilę po okolicach różnych budynków kampusu. Trzeba przyznać – sporo ich było. 🙂
Przed godziną 10 było krótkie wprowadzenie/przypomnienie, czym był konkurs oraz zestawienie różnych informacji i statystyk z nim związanych. Po tym nastąpiło Awards ceremony, czyli dostaliśmy symboliczne statuetki, oraz coś, co nazywane jest plaques, i… szczerze mówiąc nie wiem, czy posiada jakieś sensowne tłumaczenie w języku polskim 😀
Wspomniane statuetki i plaques dał każdemu Grand Prize Winnerowi Chris DiBona, po czym było grupowe zdjęcie, i… poszliśmy na lunch. 🙂
Lunch
W Big Table Cafe podczas lunchu oprócz lunchu było też spotkanie z pracownikami Google’a. Co więcej, z każdego kraju pochodzenia Grand Prize Winnerów została wybrana jedna osoba, by powitać zwycięzców. Co do zaś samego lunchu – pracownik Google’a, który został oddelegowany, by przywitać mnie, mówił, że „w Google’u jest jedzenie, lekarz, etc., żeby tylko przypadkiem nie pójść do domu”… i rzeczywiście, na mały wybór jedzenia zdecydowanie nie można narzekać. 🙂 Po lunchu zaś niejaki Clay Cunz mówił o słynnym projekcie Google’a samochodu, który sam jeździ (aka Google self-driving car), zatem była też okazja, by zrobić sobie (grupowe i indywidualne) zdjęcie z takowym.
Co było potem? Potem Stephanie powiedziała coś, co można streścić do następującego zdania:
Mam dla każdego gift card do Google Onsite Store na $200, wydajcie to w pół godziny.
Miny większości osób: Jak się jednak dość szybko okazało, ceny większości rzeczy w owym sklepie były, delikatnie mówiąc, dość wysokie. Za wspomnianą wyżej kwotę można było jednak kupić dość solidną porcję T-shirtów.
Po zakupach…
…okazało się, że jest już dość późno, ktoś właśnie kończy mówić i wszyscy idziemy na pieszą wycieczkę po kampusie. Owa wycieczka pokazała między innymi, że chyba jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc Googlepleksu, czyli wejście do Google Building 40 jest w remoncie. Sama wycieczka jednak miała swój niemal-końcowy punkt w Android Building (aka Google Building 44…), czyli nie mniej fajnym miejscu. Oczywiście nie obyło się bez indywidualnych i grupowych zdjęć.
Następnie zaś kolejni pracownicy Google’a mówili o kolejnych jego produktach i usługach, w przerwach zaś był czas na konsumpcję – znów niemałej ilości – przygotowanych przysmaków. Był zatem człowiek od Google Giving, Google Maps, od ChromeOS-a. Wraz z pracownikiem mówiącym o Sambie pisaliśmy w C implementację prostego protokołu przesyłania pakietów (ten sam też pracownik potem mówił dlaczego język programowania Go jest do tego lepszy…), zaś z człowiekiem zajmującym się Melange’em, czyli silnikiem, na którym działa Google Code-in, jest związana pewien dość ciekawy fragment rozmowy owego człowieka z Grand Prize Winnerami; dokładniej zaś mówiąc – rozmowy mnie z nim.
– /* gadanie o czymś przez kilka minut */ […] so the Melange is improving.
– Mmm… Improving! [śmiech stojących w promieniu 2 metrów osób]
Mam świadomość tego, że powyższy fragment rozmowy jest zrozumiały chyba tylko dla osób, które kiedyś (w szczególności: w starszych edycjach) brały udział w konkursie, aczkolwiek nie mogłem sobie odmówić wstawienia go… 😛 Potem już, iż było to po godzinie 19, jedynym zaplanowanym eventem był powrót do hotelu.
Dzień 3 – „San Francisco Fun Day”
Tak jak dzień 2 był dniem pobytu w Mountain View, tak dzień 3 to dzień pełen zwiedzania San Francisco. Mieliśmy tutaj wybór: można było iść na Segway tour, czyli, krótko mówiąc, pojeździć sobie po San Francisco Segwayami, lub wziąć udział w Alcatraz tour, czyli po prostu zwiedzić sławne więzienie. Oczywiście wybrałem pierwszą opcję… 😛 Z racji, że był to dla większości (jak również dla mnie) pierwsza okazja w życiu, by wsiąść na Segwaya, przez wycieczką było około pół godziny przygotowania, zanim wyjechaliśmy na drogę. Czy było fajnie? Cóż – na tyle, że jak się dowiedziałem, że właśnie zbliżamy się do końca, to jedną z pierwszych myśli było „wtf, już?!”. 🙂 Inaczej mówiąc, uważam Segway tour za jedną z najfajniejszych części całej wycieczki.
Po Segway tour nastąpił czas na odwiedzenie California Academy of Sciences, czyli jednego z większych muzeów historii naturalnej. Była to, moim skromnym zdaniem, jedna z mniej interesujących części wycieczki – choć być może to dlatego, że zwiedziłem dość niewielką część budynku…
– And you? What have you enjoyed most in the Academy?
– [chwila zastanowienia] …Lunch! fragment mojej rozmowy ze Stephanie
Na końcu planu dnia umieszczone było „Adventure and dinner”. Plan oczywiście dostaliśmy w pierwszym dniu, więc to, czym było rzekome „Adventure”, było owiane tajemnicą przez całe 2 dni. W końcu okazało się, iż jest to wycieczka jachtem w okolicach Golden Gate Bridge i Angel Island. Przyznam, że było to miłe zaskoczenie, w szczególności, że nie dane mi było wcześniej być na wspomnianym moście, czy – co lepsze – pod nim. 🙂 Był zatem czas na rozmowę z uczestnikami, mentorami oraz kilkoma pracownikami Google’a, no i oczywiście nie obyło się bez kolejnej setki zdjęć. Był to zatem nie mniej fajny dzień niż poprzedni.
Dzień 4
Eventy w ostatnim dniu GCI Grand Prize Tripa odbywały się w biurze w San Francisco. Znajduje się ono niecały kilometr od hotelu, zatem dość oczywistym było, że poszliśmy tam „z buta”. Tam czekało na nas śniadanie, a ponieważ to był oczywiście Google, to wybór był, skromnie mówiąc, niemały. Po i podczas śniadania było kilku „Google speakers”, którzy mówili m.in. o Google Summer of Code i języku programowania Go.
Oprócz śniadania, były tam przygotowane również kolejne, tym razem już małe torby swagu. Znalazły się tam rozmaite pamiątki z San Francisco (pocztówki, smycze, breloczki, etc.), niewielka ilość słodyczy (m.in. batoniki KitKat, nawiązujące oczywiście do Androida 4.4… 🙂 ), oraz kilka innych drobnych upominków, w tym np. plaque dla szkoły. Następnie poszliśmy na „Short tour of Google San Francisco office”, które w praktyce było wyjściem na balkon, z którego widać San Francisco–Oakland Bay Bridge, i zrobieniem kolejnej tony zdjęć.
Po powrocie do pomieszczenia, w którym była większość eventów tego dnia, zaplanowane były przemowy mentorów wszystkich organizacji na temat czym zajmują się owe organizacje, co zrobili uczestnicy konkursu, etc. Po przemówieniach kilku osób nastąpił czas na to, na co chyba najbardziej czekałem tego dnia – Nexus 5 w wersji 32GB z bumper case’em i bezprzewodową ładowarką… 🙂 Do wyboru był smartfon w każdej dostępnej wersji kolorystycznej (czarnej, białej i czerwonej), bumper case’y również były w kilku wersjach. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym od razu nie otworzył pudełka… 😛
Jednakże to nie był dla mnie koniec bardzo pozytywnych wrażeń tego dnia. Po rozdaniu każdemu uczestnikowi Nexusów 5, było małe losowanie. Stephanie rozdała każdemu Grand Prize Winnerowi red ticket (czyli po prostu małą karteczkę z numerkiem), po czym powiedziała, że jedna osoba wygra Nexusa 7 w wersji 32GB LTE. Przeczytała numerek i… zgadnijcie, kto go miał. 🙂
Na zakończenie został dla nas przygotowany pożegnalny tort. A nawet dwa torty. „Niestety”, było za dużo jedzenia wcześniej, więc zjedzenie dodatkowo tortu było pewnym małym problemem… 😛
W końcu jednak nadszedł czas, kiedy trzeba było wrócić do domu…
Konkluzja
Co z reguły mówię ludziom, gdy pytają, jak było w SF?
Fantastycznie, dopóki nie musiałem wracać!
Tudzież:
Za krótko było.
Całość zorganizowana była naprawdę świetnie i zdecydowanie było to wydarzenie, które pamiętał będę prawdopodobnie do końca swojego życia. 5 dni to zdecydowanie za mało (zwłaszcza jak na combo pierwszy raz w USA + pierwszy raz w ogóle za granicą + pierwszy raz na statku + pierwszy raz… whatever), choć wszędzie było widać rozrzutność Google’a.
Należą się też podziękowania organizatorom, a w szczególności Stephanie Taylor, która chyba była najbardziej zaangażowaną osobą. Nie tylko było jej pełno podczas wyjazdu, ale także przed wyjazdem zdarzało się, że odpisywała na e-maile bardzo szybko, pomimo, że wysłane o rozmaitych porach i dniach tygodnia. Mogę te jej bez problemu nadać miano najbardziej pozytywnej osoby, jaką kiedykolwiek poznałem – choć tego już się nie da raczej opisać. 😛
Końcowymi słowami, jakie chcę przekazać, są… startujcie w GCI. Znajomy przed konkursem mi mówił, że nie ma po co się starać, bo i tak jest zbyt dużo osób, żebym miał jakiekolwiek szanse wygrać – cóż, jego mina, gdy dowiedział się, że wygrałem, była „bezcenna”. 🙂 Nawet, jeśli nie będziecie mieli okazji, by uczestniczyć w Grand Prize Tripie (które jest oczywiście niesamowitym przeżyciem), to warto dla samej zabawy z tworzenia faktycznie istniejącego – i używanego, jak chociażby w moim przypadku MediaWiki – oprogramowania.
Jeśli ktoś dotrwał do końca wpisu to gratuluję. 😛
PS. Na lotnisku w Monachium jest darmowa gorąca czekolada/kawa/herbata/cośtam jeszcze. Spędziłem tam blisko 6 godzin, a dowiedziałem się o tym dopiero jakąś godzinę przed odlotem… Anyway, polecam w szczególności czekoladę, zdążyłem wypić z 6 kubków… 😛
Już naprawdę na koniec – humor z Googlepleksu:
5 komentarzy
Mrowqa
Z tego postu widzę, że jednak na tym tripie było jeszcze lepiej niż to, co sam mi opowiadałeś 😛 Eh, szkoda, że tak niewiele mi brakło… :/
MrPoxipol
Mrowqa łączymy się z Tobą w bulu i rzalu.
Wiemac
Nie tylko Twoje imię, ale i Ty jesteś COOL, a nawet THE BEST!!! :-). Co do powrotu, szybko się z tym pogodziłem, gdyż jak się przekonałem w życiu, wszystko co dobre (najczęściej) szybko się kończy. Ale co do Ciebie – wszystko jest jeszcze możliwe, świat przed Tobą jest otwarty. I wtedy… widok San Francisco nie będzie taki mroczny jak na tym zdjęciu, ale będzie Cię witał radośnie w blasku promieni słonecznych…
Wiesław
😀
Placówkowo
Bardzo solidnie opisane ^^