Prawiek i inne czasy, czyli jedno wielkie „WTF?!”

12

Na zebraniu w moim przyszłym LO dostałem pewien list. Z racji, iż moim wychowawcą będzie nauczycielka od j. polskiego, list ten zawierał listę lektur omawianych w 1. klasie. Jedną z nich była książka „Prawiek i inne czasy” Olgi Tokarczuk. Zachęcony więc przez znajomego zacząłem czytać tę książkę* i już od pierwszych stron powtarzałem ciągle „wtf”…

Uwaga! Wpis zawiera potencjalne spojlery!

Na początku, jak to w każdej książce bywa, zapoznajemy się z bohaterami i budową utworu. Wpierw poznajemy niejaki Prawiek, czyli – można to określić – miejsce, gdzie toczą się wydarzenia. Potem dowiadujemy się o czasie – jest to czas wojny, na którą wysyłany zostaje mąż jednej z głównych bohaterek. W tym samym czasie zauważamy dość nietypową budowę tego utworu. Posłużę się tutaj własnym cytatem z IRC-a:

<m4tx> w ogóle pekfos_
<m4tx> czytając tę książkę masz takie wrażenie
<m4tx> że jesteś procesorem
<m4tx> na którym ktoś odpalił kilka threadów
<m4tx> i się przełączasz między nimi po kolei
<xevuel> +100

W książce bowiem mamy kilkanaście wątków nazwanych tutaj czasami i po przeczytaniu o kilku wydarzeniach związanych z określoną rzeczą/osobą przenosimy się do innej – do innego czasu, o czym zostajemy poinformowani poprzez nagłówki sekcji. Dość niecodziennie.

Po przeczytaniu ok. 5% „Prawieku…” mamy już pierwsze przejawy rozpusty i wulgaryzmy. To pierwsze jest tematem nr 1 przez następne pół książki.

[…] Kłoska zaczęła się kurwić. Lekko wstawiona i rozgrzana wódką, wychodziła z mężczyznami na dwór i oddawała się im za pęto kiełbasy.

Dalej czytamy o wszechobecnej rozwiązłości, chorobach psychicznych i głupocie niemal wszystkich ówczesnych bohaterów lektury. A skoro mowa o głupocie to warto też powiedzieć coś o pewnej grze. Gra ta jako taka nie ma swojej nazwy; nazwę ma jedynie instrukcja do niej („Ignis fatum, czyli Pouczająca gra na jednego gracza”), a w książce gra ta jest nazywana po prostu Grą. W Grę gra niejaki Feliks Popielski. Polega ona głównie na wykonywaniu rozmaitych poleceń wydawanych przez Nią. Po pewnym czasie spędzonym z Grą, Feliks Popielski zaczyna wariować, co w końcu doprowadza go nie tylko do tego, że całymi dniami przesiaduje w bibliotece (gdzie trzyma swoją ukochaną Grę), ale także do utraty dorobku całego życia. A co on na to? Cieszy się i twierdzi, że wszystko się dzieje dobrze. Wtf.

Potem poznajemy inne ciekawe słowa:

Ty umiesz się tylko pieprzyć.

Latem spierdala do matki.

Ty kurwo

To ja to wszystko pierdolę

Wiedziała, że on obściskuje i pieprzy te wszystkie bufetowe, sklepowe z mięsnych sklepów, kelnerki z restauracji, które kontroluje jako urzędnik państwowy.

Chuj z sójką.

Przypominam, że jest to lektura szkolna… 😉

Jest także mowa o zoofilii, homoseksualiźmie, onaniźmie i ziemio-niewiadomoco-filli:

Gdy jest mało kobiet, tak jak teraz, instrument pasuje do ręki, do tyłków innych żołnierzy, do jamki wykopanej w ziemi, do różnych zwierząt. Zostań tu i patrz – powiedział szybko Iwan Mukta i podał Izydorowi czapkę i mapnik. Podbiegł do kozy, przesunął karabin na plecy i opuścił spodnie.

Czytając książkę ma się także przeświadczenie o hipokryzji – wszyscy są niewiadomo jak religijni, ale powszechnym procederem jest stosunek płciowy bez ślubu. Hm.

Jak już wspominałem, rozpusta to główny temat pierwszej połowy książki. Pierwsze pół książki opowiada więc o tym, o rodzeniu dzieci, o zamążpójściu, o budowaniu domów, i tak dalej, i tak dalej. Druga część książki jest zasadniczo odwrotnością pierwszej. Jest wojna, zniszczone miasto, ludzie zostają sparaliżowani, rozstrzelani, umierają, mowa jest o podmianie dzieci; jedynie Izydor na końcu coś zyskuje (dokonuje pewnego odkrycia) – cała reszta, wszystko się wali. A i Izydor wkrótce umiera.

Po przeczytaniu całej książki ma się niemal taki sam „WTF” jak na początku. Na początku, bo nie wiadomo o co chodzi. Na końcu – bo nie wiadomo w jaki sposób się to wszystko skończyło. Tym samym przyznaję „Prawiekowi…” zaszczytny tytuł najdziwniejszej książki, a zarazem lektury szkolnej, jaką przeczytałem. Warto jednak wspomnieć o istotnej kwestii – książka zawiera wiele uniwersalnych wartości (m.in. uzależenie Feliksa Popielskiego, które można by porównać do dzisiejszego uzależnienia młodzieży od gier komputerowych, czy Kłoska – „kobiety lekkich obyczajów” były, są i będą) i w pewnym sensie potępia niektóre zachowania ludzi – powszechne, a jednocześnie złe. Skłania również do rozważań na temat ulotności ludzkiego życia i udowadnia, że dobra doczesne nie mają żadnej wartości. Niemniej jednak polecam przeczytanie książki – długa nie jest (zacząłem ją bowiem czytać wczoraj po południu), a bez wątpienia dość ciekawa, no i… dziwna.

Jedną z kolejnych lektur ma być Biblia (a raczej kilka jej ksiąg) – tam w Księdze Rodzaju jest z kolei kazirodztwo. Już widzę, że LO będzie „fajne”… 😉

* W wakacje książki czyta, KUJON :O [wróć]

12 komentarzy

  1. malicious

    I już wiadomo, kto przez 3 lata będzie wszystkim pisał wypracowania.

    Odpowiedz
  2. asdf

    ..i podpowiadał na sprawdzianach.

    Odpowiedz
  3. MrPoxipol

    Mówiłem, żeby nie czytać 😛 !

    Odpowiedz
  4. Luke

    Promocja dewiacji – właśnie tego brakowało mi w szkole. :/

    Odpowiedz
  5. Fizyk Talentu

    ja piernicze….

    Odpowiedz
  6. CHumanista

    Zdaje mi się, że nie do końca zrozumiałeś o co chodzi w tej książce.

    Odpowiedz
    • m4tx

      admin

      Wiesz – zasadniczo celem tego wpisu nie była analiza książki, a raczej zwrócenie uwagi na jej nieco nietypową budowę i po części zainteresowanie nią ;>

      Odpowiedz
    • test' OR 1=1 --

      Co tu jest do nie rozumienia? Książka idiotyczna, koniec tematu…

      Odpowiedz
  7. zbiegomir

    miałeś szczęście, że nie urodziłaś się kilka lat później

    Odpowiedz

Zostaw komentarz

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>